Stanisław Wajsgerber – Z dziennika codziennego

13 maja

Jestem w Strzebielinku. Zabrali nas z Grudziądza i Torunia. Było nas z Grudziądza sześciu, z Torunia ośmiu. Okazało się, że jest to akcja ogólnopolska. Jest tu Kukuła, Przybylski, Zadrożyński, Tuszyński, Nagiel, Ziemer, Piechocki, z kobiet – Brzezińska i Malanowska – w Darłówku.
Proszę [najbliższych] o przywiezienie rzeczy na zmianę, piżamy, przyborów toaletowych, dresy i trampki. Na SB w Toruniu rozmawiał ze mną Ziółkowski i twierdził, że zamknęli mnie za udział we mszy św. 3 Maja i za to, że niby muszę wiedzieć, kto wydaje ulotki. Widzenia są raz w miesiącu w niedziele i czwartki do wyboru, bez względu na godzinę.

 

Wykład Andrzeja Drzycimskiego na temat rocznicy zamachu na Jana Pawła II i reperkusjach związanych z jego wizytą w Polsce. Odczucie – może i zadowolenie z tego, iż trafiłem do swoich, inny świat, znakomici ludzie. Spotkałem wielu starych znajomych z cel w Potulicach – Witek Przybyłowski, wzięli go za udział w manifestacji 1 Maja na Bulwarach. Jacek Stankiewicz – siedzi od początku. Rozmawiałem ze Stankiewiczem, Bartczakiem. Życie jest tu nieco inne niż w Potulicach, nie ma takiego rygoru, bardziej to przypomina obóz internowanych. Są tu trzy bloki. Jestem w bloku 2, można przechodzić z bloku do bloku. Na razie nastroje są dobre, nie wiadomo jednak jak długo taki stan potrwa. Chyba będę chodził na język i wykłady. Starym zwyczajem potulickim zacznę ćwiczyć jogę. Tu najwięcej obrotny jest Nagiel. Umie zorganizować wszystko. Mamy już wyposażoną celę. Mieszka nas sześciu – wszyscy z Grudziądza. Wczoraj przybył nowy transport z Gdańska, czyli liczba internowanych musi był stała. W obozie jest nas około 150, a więc tylu ilu było w szczytowym okresie w Potulicach. Przez Potulice przeszło 205 osób, z czego byli dumni płk Brauze, komendant kpt. Wysocki, por. Zaremba, Michalski i Zimny. W Strzebielinku komendantem jest kpt. Maciuk. Na SB w Toruniu przesłuchiwał mnie Ziółkowski, w Grudziądzu szef to Wątroba, potem Bielecki, a związkami zawodowymi zajmuje się Tkaczyński.

 

19 maja

Dziś w obozie wielkie poruszenie, przyjechali esbecy z Torunia i wzywają na tak zwane rozmowy. Większość ludzi odmawia rozmowy, chyba to dobra taktyka, gdyż oni nie mogą wykazać się przed przełożonymi. Jest wiadomość, że jutro odwiedzi nas MCK [Międzynarodowy Czerwony Krzyż], spisujemy postulaty i skargi, które im przedstawimy. Jest wiadomość, że przedstawiciel MOP [Międzynarodowej Organizacji Pracy] spotkał się z Wałęsą i Prymasem. W Genewie będzie ogłoszony komunikat, ma być tam podobno papież. Było dokończenie dyskusji na temat WZZ [Wolne Związki Zawodowe]. Wyszedł Zadrożyński. Okazało się, że MCK przyjechał dziś. Byłem jako przedstawiciel celi na spotkaniu z nimi. Omówiliśmy wszystkie warunki internowania, szykany, całe bezprawie. Jutro będą przyjmowali indywidualne skargi. Robią spis internowanych do Genewy. Przebada nas ich lekarz. Godzina 22.30 – przywieźli Andrzeja Krausego – stara kadra wraca.

 

22 maja

Żarcie jest okropne, gdyby nie paczki pewnie byłoby nam bardzo ciężko. W pokoju toczą się różne dyskusje na temat, co robić dalej i jakimi metodami. To jest pierwszy etap dyskusji – ja mam go za sobą z Potulic, lecz to nie przeszkadzało mi w niej uczestniczyć. Było też spotkanie z Wyszkowskim i Kaczyńskim – temat kto doprowadził do upadku Solidarności (oczywiście świadomie teza błędna, bo system nie dopuszcza opozycji), ale przy okazji wytknięto wiele błędów Solidarności i to jest pouczające. Musi być wiele grup z różnymi programami, to pozwala na unikanie błędów i nietotalizowania się ruchu.

 

1 czerwca

Dzisiaj rano wstaliśmy, by móc zaraz pójść na powietrze. Trzeba korzystać z pogody. Paru kolegów wypuścili. Okazało się, że zaraz ich aresztowali – mają mieć sprawy za swą działalność. Przyjechał esbek Ziółkowski, wezwał mnie na rozmowę. Początkowo nie chciałem, ale potem poszedłem. Stwierdził, że chciał mnie wypuścić, ale zobaczył opornik (na znak protestu nosiliśmy przypięte w klapach marynarek oporniki – urządzenia montowane m.in. w radiach) i się rozmyślił. Zaczął się odgrażać, mówił że zabawa się skończyła, teraz zobaczymy na co stać władzę ludową. Straszył, że nas wywiozą do ZSRR. Ale był niekonsekwentny, bo potem zapewniał mnie, że jak wyjdę to nie dostanę nigdzie pracy. Mówił tak jakby był pewny, że idzie zaostrzenie kursu. Za opornik zabrał mi drugie widzenie w czerwcu. Chce mnie złamać. Chciał namówić mnie do współpracy z nimi. Stwierdził też, że dobrej pracy w Polsce nie mogą dostać przeciwnicy ustroju, a w tym wypadku wzorują się na Zachodzie. Mówił, że za granicę, gdybym chciał wyjechać, to mnie nie puszczą, gdyż na wypuszczenie się nie nadaję. Stwierdziłem, że wcale nie chcę wyjechać. Wyraźnie czują się pewni, pokazują swe prawdziwe oblicze. Z rozmowy wyszedłem spokojny, nie dałem się zastraszyć.

 

10 czerwca

Wielkie święto, drugie spędzone w więzieniu po Bożym Narodzeniu. Cały dzień czekaliśmy na mszę św., chcieliśmy procesję. Rano klawisze szaleli, były zamknięte kraty nie wolno było przechodzić z pawilonów, bali się czegoś. Wyobrażali sobie, że sami zrobimy procesję – nonsens. Po południu przyjechał ksiądz, odprawił mszę św. i zezwolono na procesję wkoło dziedzińca więzienia. Ustawiliśmy ołtarze. Esbek Maciuk niby zezwolił, ale dał tajne polecenie, by klawisze wszystkich nie wypuścili na procesję. Tak też się stało. Część kolegów rozżalonych i wściekłych zarazem w swej bezsilności wobec tych szykan została w pawilonach, nie pomogły ich protesty. Mnie udało się wziąć udział w procesji. Było to bardzo wzruszające. Procesja jakże inna, od tych znanych mi. Ale Bóg i tu jest z nami i z Nim czuliśmy się wolni, silni duchem, wiarą, nadzieją i miłością. Ufamy, że prawda zwycięży.

 

13 czerwca

Zbliża się straszna rocznica 13 grudnia – minęło 6 miesięcy od puczu wojskowego. Było spotkanie z komendantem Kaczmarkiem, który starał się wysondować co będzie. O [godzinie] 12.00 zapaliliśmy świece, potem kolejno pawilonami odśpiewaliśmy „Rotę”, „Boże coś Polskę” i hymn. Był podniosły i uroczysty nastrój. Potem było walenie w kraty. Esbecy zaczęli nas fotografować. Padło trochę wyzwisk i gwizdów. Ale stało się. Dziś wiszą w oknach transparenty i flagi Solidarności i flagi narodowe. Miałem widzenie z rodzicami i Ewą Neumann. Widzenie takie zawsze rozczula. Na mszy św. ksiądz w kazaniu nawiązał do jubileuszu wybuchu wojny. Mówił o wytrwałości, o uciemiężeniu narodu. To wszystko musi się odmienić.

 

24 czerwca

Miałem niespodziewaną wizytę rodziców (spodziewałem się w innym czasie). Był też ksiądz Klimas, lecz jego nie wpuścili. Zamieniłem z nim parę słów przez kraty wyjściowe na zewnątrz, w momencie, gdy tata wychodził. Przekazali mi sporo wiadomości szczególnie z Bożego Ciała. Wiadomości były bardzo optymistyczne. Tomkowi nadal nie pozwalają na loty, napisałem odwołanie do MSW.
Przyszło trochę darów z Episkopatu (proszek, koperty, pasta). Toczyliśmy dalej dyskusję z Koziatkiem, szefem komitetu obrony więzionych za przekonania (ironia też siedzi) i Sakowskim na temat wizyty papieża w Polsce.
Nafaszerowała nas TV wiadomościami o skazaniu działaczy Solidarności. Obżarliśmy się dzisiaj truskawkami ze śmietaną – była to wspaniała uczta.

 

26 czerwca

Dziś wywiesiliśmy plakaty mówiące o tragicznych wydarzeniach czerwca 56 w Poznaniu i Radomiu 76. Dodatkowo wisiała flaga Solidarności i wielki orzeł z koroną oraz symbolem Polski walczącej. Podobne emblematy wisiały we wszystkich oknach. O godzinie 16.00 w kaplicy odmówiliśmy litanię do Matki Boskiej i modlitwę. Litania i modlitwa były bardzo głębokie w treści. Przyszły dzisiaj dary z Zachodu przywiezione przez kościół. Przywieziono margarynę, proszek do prania, szynkę, kawę itp. Było dziś wielkie żarcie. Chyba dalej zacznę uczyć się niemieckiego.

 

1 lipca

Dzisiejszy dzień minął bez szczególnych wydarzeń. Nie było zwolnień, ale w TV nic nie mówią o ilości zwolnionych, a więc z tego wniosek, że jeszcze akcja zwolnień nie zakończona. W sali jest spokojniej i ciszej. Można poczytać książkę. Ale inny problem, bo zwiększyła się częstotliwość dyżurów. Nadal jedną z rozrywek są mecze piłki nożnej [na mundialu]. Grają Ruski z Belgami. Na sali podniecenie, wszyscy Ruskom życzą jak najgorzej. Wszędzie panuje wilgoć, obóz jest zbudowany na bagnach. Nie ma tu podłogi, beton położony jest bezpośrednio na ziemi. W nocy, gdy jest cicho słychać z lasu rechot żab. Ze świata nie napływają żadne ciekawe wiadomości.
12 lipca

Dzisiejszy dzień pełen wrażeń. Dzień nastał ciepły. A rano klawisz wyrwał nas ze snu. Wszedł do celi i pyta czy tu jest Nagiel – tak. To wstawać i szykować się do wyjścia. Było to zaskoczenie, ale ziściło się po części to, co przewidywaliśmy, wyszedł Bronek [Nagiel]. Zostaliśmy we trójkę w celi. Odszedł ostatni „zolo”, to takie więzienne przezwisko. Mamy nadzieję, że wyjdziemy. Wieczorem zrobiliśmy przyjęcie. Podejmowaliśmy ciastem kolegów z sąsiedniej celi. Tak już trzeci raz obchody 13 [grudnia]. Od godziny 23.00 paliliśmy kaganki w oknach cel. O [godzinie] 24.00 rozpoczął się tradycyjny dziesięciominutowy łomot talerzami w kraty – jest to forma protestu przyjęta powszechnie w więzieniach. Potem kolejno pawilonami odśpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła”, „Boże coś Polskę”, „Rotę”. Przez cały czas klawisze byli w pogotowiu, biegali po korytarzach, podsłuchiwali. Ale rocznicę grudnia uczciliśmy, nigdy o tej zbrodni nie zapomnimy.

 

18 lipca

Dzisiejszy dzień niczym nie różnił się od pozostałych za wyjątkiem tego, że to niedziela. Starym zwyczajem podczas odwiedzin śpiewaliśmy przez okna cel pieśni patriotyczne i religijne. Komendant obozu zarządził podczas śpiewu włączenie agregatora prądotwórczego, by zagłuszyć nasz śpiew. Udało mu się lecz śpiewać nie przestaliśmy. Po mszy św. przekazaliśmy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej namalowany przez Antoniego Szymkowskiego księdzu kapelanowi. A on dalej przekaże obraz do kościoła NMP w Toruniu. Obraz ten tak jak nam w obozie, tak ludziom na zewnątrz pomoże przetrwać te czasy.

 

21 września

Całą noc źle spałem – było duszno, chyba zmieni się pogoda. Rano przyszedł klawisz i powiadomił, że jadę do Gniewina do dentysty. Pobyt tam będę wspominał mile. Dentystka i personel pomocniczy to przemiłe osoby, niezwykle życzliwie do nas nastawione. Pani wierciła zęby bardzo delikatnie. Rozpocząłem leczenie zębów. Do obozu przywieźli kolegę z obozu w Kwidzynie. Opowiedział o panujących tam warunkach i o tragicznych incydentach, jakie tam się rozegrały (pobicie internowanych). Czytałem dziś postanowienie o umorzeniu śledztwa prowadzonego przeciw strażnikom, którzy pobili internowanych w Wierzchowie. Prokurator cały czas przyznaje w uzasadnieniu, że rzeczywiście kolegów tam pobito, ale śledztwo umarza ze względu na dobrą opinię, jaką cieszą się bijący klawisze. Woła to o pomstę do nieba.

 

5 października

Dzień obfitował w wydarzenia. Rano przyszedł klawisz i powiedział, że są ubecy i chcą ze mną rozmawiać. Poszedłem, był Kowalski z Grudziądza i Marchwicki z Torunia. Pytali czy chcę wyjechać do Francji, a potem czy będę w nowych związkach zawodowych, jak się zapatruję na życie w Polsce, co zrobię, gdy nie będę miał pracy. Był to ogólny sondaż. Nic nie mówili, kiedy zwolnią, ale stwierdzili, że to uczynią. Był dziś Czerwony Krzyż Maltański – przywieźli jabłka i inne drobne dary od biskupa. Tak, należy się spodziewać, że za parę dni po Sejmie będą wypuszczać. Przygnębiła mnie wiadomość o aresztowaniu Frasyniuka. Ciekawe czy inni też są namierzeni. To wielka strata.

 

11 października

205 dzień internowania. W obozie panika. Panuje epidemia żółtaczki. Wprowadziliśmy nadzwyczajne środki ostrożności, każdy ma własne naczynia. Atmosfera ciężka. Dochodzą do nas wiadomości, że Gdańsk i Szczecin odcięte od reszty kraju. Mamy zbyt mało wiadomości, ale pewnie na zewnątrz sytuacja napięta. Skończyła się dzisiaj pięciodniowa głodówka protestacyjna przeciw delegalizacji Solidarności. Grygiel osłabiony i chory na żółtaczkę zabrany do szpitala. Jest już nas tylko pięciu.

 

14 października

Wolność. Jestem zwolniony z internowania. To wspaniałe uczucie być wolnym …


Fragment z zapisów codziennych rozpoczętych w więzieniu w Potulicach.