Słowa Zdzisław Dumowski, muzyka: Zbigniew Iwanów.
Piosenki napisane pod znane melodie – zaznaczone.
Nagranie nastąpiło w celi Nr 10 podczas jednej sesji w końcu lipca lub na początku sierpnia 1982 r.
Pieśń dla Qundiego (Konrada Turzyńskiego) – czyli Hymn sług światowej żydomasonerii
(na melodię Pieśni konfederatów barskich)
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Nigdy z WRONami nie będziem w aliansach,
nigdy przed Moskwą nie ugniemy szyi,
bo u Kuronia my na ordynansach,
słudzy mafiji.
Wiele lat służym, dolary kasujem,
upadek Polski nic nas nie obchodzi,
że z Tel Avivu ktoś nami kieruje,
to nic nie szkodzi.
My się sprzedalim żydomasonerii
i żadna siła złamać nas nie złamie;
nas nie przestraszy gwałt i łoskot serii,
ni prawa ramię.
My przybliżamy zwycięstwo Syjonu,
od lat czekane władanie nad światem;
najpierw komunizm strącimy ze tronu,
do dzieła zatem.
A gdy z komuną już się uporamy,
to imperializm zdusim też zachodni;
dalekosiężny plan swój wykonamy
na drodze zbrodni.
Świat opanujem i nim rządzić będziem,
pod naszą stopą będą jęczeć ludy;
karne oddziały już dziś mamy wszędzie
nie tak jak wprzódy.
My już nikogo o nic nie poprosim
i w walce żadna nas nie zdejmie trwoga;
a te ofiary, które lud ponosi,
to szczegół zgoła.
A że nas w Polsce Jaruzel rozpoznał,
połapał, zamknął w przeróżnych ośrodkach,
to z tego dla nas tylko profit spłynie
i zemsta słodka.
Żałosny Breżniew i jego kacyki,
na kogo oni rękę swą podnieśli;
na szafot pójdą, biedne basałyki
i koniec pieśni.
Modlitwa
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Nam modlitwa przygina karki,
słów różaniec nam wiąże usta;
klęczymy ciasno na dnie arki,
a w sercach ucieczki pokusa.
Wyrzucone za burtę złudzenia,
śmieszny balast z dni nieprawdziwych;
dym z ofiary całopalenia
snuje się nisko w zwojach krzywych.
Ciągle jeszcze ręce splecione,
refren modlitw szarpie chorą ciszę;
wypełnimy to, co naznaczone,
za nas nikt historii nie napisze.
By przetrzymać przypływ zwątpienia,
gdy do ust się lęku wdziera piana;
chwytamy się Twego imienia,
zaciskamy palce w Twoich ranach.
Czy spełnisz to oczekiwanie,
że się deszcze wreszcie wypłaczą;
a Ty westchniesz na znak pojednania,
stułę słońca nam podasz przez kratę.
Wrogie sieci pozaciągane.
Wejrzyj na nas, Panie, toniemy,
Lecz na żadne nic nie mów pytanie,
my – bez słów, my – do końca, my – wiemy.
Piosenka o obywatelu drugiej kategorii
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Ciała ojców w ziemi tej leżą,
w nią wsiąkała ich krew i niedola;
oni kośćmi ich zasługi swe mierzą,
wpierw z ich ust ukradłszy obola.
Ref.
Narodziłeś się w Polsce Ludowej,
jej zawdzięczasz cały swój szpan.
Obywatelu drugiej kategorii,
jak odpłacić za to, wiesz chyba sam.
Odebrano ci wszystkie sztandary,
zdarto barwy, pogonie i orły,
wszystkich powstań tysięczne ofiary
splugawiły ich warg kłamstwa podłe.
Ziemie żyzne, fabryki i porty
w pacht ci dała Armia Czerwona.
Pracuj dużo, pij wódkę, pal sporty,
nie podskakuj – Ruska nie pokonasz.
Ref.
Wszystko twoje i nic twego nie ma
na nizinie, na morzu i w górach.
Ustrojowy trudny ten dylemat
soc- przybliża ci literatura.
Kiedy im o swych prawach przypomnisz –
pięć lat, boś jest warchoł i łobuz;
i już w układ jałtański nie godzisz,
i spokojnie pokoju trwa obóz.
Ref.
Wyrwą Boga ci z serca i wiarę,
i nadzieję, i miłość podepczą;
za dewizę słowa mają stare,
że żeglować jest rzeczą konieczną.
Ty przeszkadzasz im w stawianiu żagli,
ty przy wiośle nie w tę zmierzasz stronę,
ty wyprzęgasz im konie w pół drogi
i przeskoczyć chcesz morze czerwone.
Ref.
Nie po drodze ci z nimi, człowieku,
nie po drodze im z tobą, już wiesz;
jeszcze trochę bezpieka zaczeka,
humanitarny czasem lubią gest.
Dnia pewnego, o którym nic nie wiesz,
gdy się wolność otworzy przed tobą,
przyjacielu, idź prosto przed siebie,
będziesz żył jeszcze dzień, dwa, może sto.
Ref.
Zapolują na ciebie na pewno,
tresowani wytropia cie ludzie,
wtedy cię poproszą o to jedno,
byś im oddał swe buty na skórze.
Ref.
Piosenka o nadziei świata
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Ref.
Że komunizm jest nadzieją świata,
przekonywać nikogo nie trzeba;
w nim nahajka grzbiet kocha jak brata –
a grzbiet tak batów łaknie jak chleba.
Nigdzie lepiej i nigdzie rodzinniej –
wszystkie sprawy rozstrzyga wspólnota;
dadzą mało – nie kradnij, nie zginiesz,
a po świętach będzie po kłopotach.
Ref.
I jest dobrze: samogon pijemy,
wiatr historii szumi w naszych głowach;
przecież my są do tego stworzeni,
żeby rosła wartość dodatkowa.
Najważniejsze – nie zamykać oczu,
chociaż biją w twarz deszcze strugami;
jakiś wariat przez okno wyskoczył,
nie wytrzymał – lecz my wytrzymamy.
Ref.
Głupi burżuj pisze, że niewola,
że swój naród partia uciemięża –
ale czymże jego elaborat
przy świetności naszego oręża.
Naród wielki i ziemia ogromna –
będzie większa, bo przed prawem siła;
my ster dziejów dzierżymy przytomnie,
werbla krwi słuchając w naszych żyłach.
Ref.
Smutny romans z morałem
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Pewien bojar nie chciał iść na wojnę,
wolał gnieść kapustę, zwiększać grunty orne.
Nie posłuchał kniazia, gdy ten przysłał wici,
i kniaź się rozpłakał, bo z wyprawy nici.
Zbójca jakiś napadł – bojara ograbił,
a kniaź w grodzie siedział – pomóc się nie kwapił.
Plotkowali ludzie, kto złupił bojara,
bo kniaź tego przecie ukryć się nie starał.
„Jak kniaziowi nie wstyd” – bojar raz zapytał,
za co w pysk oberwał, do wieży wpadł przy tym.
Kniaź wie, nim brzydzą się jego poddani:
„Niechże nienawidzą – byleby się bali!”.
Przeminęły lata – mamy w Rosji cara,
rząd jego wspomaga prawosławna wiara.
Europeizować pragnął kraj Piotr Pierwszy,
o czym można pisać całe tomy wierszy.
Armie swą dozbraja dla nowych podbojów,
Rosję przeinacza od sumień do strojów.
Nie starcza pieniędzy na te reformacje,
nie śpi car i myśli, skąd tu wziąć dotacje.
Kazał golić brody całej swojej szlachcie:
„Jak nie chcecie golić, to podatek płaćcie”.
I cóż że na cara wściekli są poddani:
„Niechże nienawidzą – byleby się bali!”.
Jak to lat dziesiątki trwa niewoli wyścig,
na arenie dziejów – rewolucjoniści.
Najpierw ster dzierżyli dwa dziarskie bliźniaki –
Lenin oraz partia, z nimi reszta paki.
Po śmierci Lenina szefem został Soso,
nowe zaraz treści do obiegu wnosząc.
Dobrze jak dostaniesz łagier albo zsyłkę,
a nie na rozwałkę pójdziesz przez pomyłkę.
Wciąż miliony giną, naród cały w trwodze.
Kto tego przyczyną – każdy wskazać może.
Rzecze bat’ko Stalin: „Problemu nie widzę:
Byleby się bali, niechże nienawidzą!”.
I dziś nie inaczej Lonia Breżniew rządzi,
tysiącom już ludzi akt zgonu sporządził.
Umacnia swe wpływy w Niemczech, Francji, USA;
dla wrogów ma dyby, dla kumpli całusa.
Problem dysydentów już dlań nie istnieje,
część posłał do diabła, reszta trzebi knieje.
Afganistanowi pomóc jest gotowy,
bo stąd całkiem blisko już do pól naftowych.
A gdy w Polsce system zaczął mu się walić,
Pezetpeerowi kazał go ocalić.
Myśli sobie przy tym, że trzeba tak dalej:
„Bo choć nienawidzą – to będą się bali!”.
Czas już wniosek wysnuć z tej naszej piosenki,
czy gada wychować, czy skończyć od ręki.
Wahają się ludzie – ciężko sprawy stoją:
nienawidzą jedni, a drudzy się boją.
Kulig
śpiew: Zbigniew Iwanów
posłuchaj nagrania:
Kulig to słowiańska bardzo rzecz,
do kuligu sanie trzeba mieć,
a prócz tego kilku sąsiadów,
z którymi o wszystkim pogadać
od czasu do czasu możesz chcieć.
Ref.
Oto jest zabawa: raz, dwa, trzy,
złączmy nasze dłonie w geście tym.
Niechże sąsiad w zachwycie tonie –
chłonąc zbłąkany zapaszek krwi.
Aby kulig rozpoczął swój bieg,
trzeba, by na ziemi śnieżek legł
i dopóki mróz jakoś trzyma
w miłego sąsiada gościnę
ze wszystkich stron sznur pojazdów mknie.
Ref.
Te nawyki szybko wchodzą w krew,
kulig rusza już na byle zew.
Nie wstrzyma go żadna przeszkoda,
a najmniej to już pogoda,
gdy dobro sąsiada wchodzi w grę.
Ref.
Zaś kuligiem prawa rządzą te,
że musisz koniecznie przyjąć mnie,
gdy do ciebie przyjadę w gości,
więc by się wywinąć – najprościej
najechać kogoś, kto guzdrze się.
Ref.
Jakby się nie guzdrał sąsiad-brat,
to by dawno już wyjechał w świat;
a zatem niezbędnej pomocy
udzielić mu choćby i w nocy
bez wyjątku każdy z nas jest rad.
Ref.
Ach, co to za dziwny refren łka,
coś jakby troszeczkę drażnił takt.
Śpią już goście po wielkim znoju,
ale chorążemu pokoju
wyjątkowo to jakoś nie w smak.
Ref.
Co też miły sąsiad powie nam,
czy nieprawomyślny jest ten tan,
w czymże źle myśl jego wyraża –
ducha rewolucji obraża
wprowadzony tu wojenny stan.
Ref.
Ach, sąsiedzie, mknijmy trojką w dal,
twe są moje statki, zboża, stal.
Niechaj twój niepokój rozproszy
wyobrażenie tych rozkoszy,
kiedy u ciebie zrobimy bal.
Piosenka o kraiku
śpiew: Zbigniew Iwanów i Lech Różański
posłuchaj nagrania:
Był se kraik gdzieś w Europie;
w tym kraiku każde chłopię,
gdy je spytasz na ulicy,
kto tu rządzi,
to odpowie: bolszewicy.
Powiedz, chłopcze, kto bolszewik.
To mój tata, moja mama.
Wszyscy oni mają władzę.
Jak tak powiem,
to niewiele tu przesadzę.
Było miasto, w mieście pomnik.
Na pomniku ktoś znajomy.
W marynarce ten naczelnik
to wódz wielkiej rewolucji Lenin.
Tu symbole, tam podiumy,
tu idole, tam kostiumy.
Naród w ryzach UB trzyma.
Żadna zima się dlatego nas nie ima.
Ludzie głodne cicho stoją,
nieporadne miny stroją.
Jak tu myśleć o oporze,
kiedy wokół wielkie socjalizmu morze.
Było morze. W morzu stołek.
Z tego stołka spadł Kociołek.
Na tym stołku zaś generał
wobec Loni bezwstydnie się rozbierał.
Kiedy całkiem się odsłoni,
odda wszystko tacie Loni,
w zamian za to Wielki Brat
republiką nas uczyni Kraju Rad.
Niepewności czas się skończy,
każdy będzie miał swój kącik,
dużo pracy bez pieniędzy,
bo komunizm to jest równy podział nędzy.
Piosenka o trzecim Rzymie
śpiew: Zbigniew Iwanów i Lech Różański
posłuchaj nagrania:
Nadszedł już czas – by śpiewać wraz
i cieszyć się z niewoli pęt.
Ach, jarzmo me – udręcz ty mnie,
bo wtedy wiem, jak jest mi źle.
Gdy nie mam sił – weź na mnie kij
i kości łam – a co mi tam.
Gdy zmarszczysz brew – oddam swą krew,
bo lubię jak – chłepczesz ją w takt.
Do pracy gnaj – jeść mało daj,
lecz wódki w bród – choćby i pud.
Wypiję sam – i będę pan.
Nieważny świat – cień jego krat.
Ja skreślam to – ja jestem pro,
świadomość mi – określa byt,
sześćdziesiąt lat – trwa to już tak
i cieszę się – że jest mi źle.
Nie myję się – bo nie mam gdzie.
Gryza mnie wszy – wielkie jak psy.
Nie mieszkam też – mam taki gest.
Spać idę w kąt – gorąc czy ziąb.
W fufajce tam – odpoczywam.
Za to mój kraj – potężny trwa
i wszyscy w krąg – boją się go:
gdy spojrzą nań – drżą bez dwóch zdań.
O, partio ma – tonę we łzach,
gdy mówisz mi – że gorzej ci,
że krzywdzą cię – że trwa zły trend,
że sądny dzień – że wyrżną w pień.
Och, nie martw się – obronię cię,
wszak jam twój syn – z tobą jak w dym.
Rzecz cała w tym: Moskwa to Rzym –
taką ma treść jej wieczna pieśń.
Pieśń z okazji ponownego wyboru w dniu 5.IV 1982 r. towarzysza Kim Ir Sena na stanowisko prezydenta Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej
(na melodię „Ryżowe pola”)
śpiew: Zbigniew Iwanów i Lech Różański
posłuchaj nagrania:
Riżowe pola w deszczu mokli,
bawoli groblą ciągli tank;
nie przychodź miła pod me okno,
jeśli nie jesteś w stroju punk.
A jeśli jesteś w punków stroju,
to pójdziem se posadzim riż
lub się skierujem k’wodopoju,
by frukt miłości spożyć tyż.
A jeśli ojciec nas przydiba,
przerwie miłosne tete a tete;
to kopniem w rzyć starego grzyba,
niech do swej starej spieprza wnet.
A gdy żądze swe nasycim,
to na lekturę przyjdzie czas;
książeczkę małą w rączkę chwycim,
by głębią swą wzmocniła nas.
Gdy konfucjańską myśl posiędziem
na riżowisku pełnym much;
z piersi swych pełnych pieśń dobedziem
i żeby se poprawić chuch,
z nadwyżek riżu zrobim wino,
toasty będziem wznosić nim,
żeby nasz naród nie zaginął,
śpiewajmy nasz radosny himn.
Nich imperialne gady zginą,
niech się wytrują jadem swym.
Niech nasze lata słodko płyną,
niech wiecznie żyje Ir Sen Kim.